Jako osoba w pracy na rozprawy spóźnię się nawet 40 min, bez bezczelna w podnoszeniu się do stron z totalnym brakiem empatii i wywazenia .
|
Bardzo ale to bardzo niesympatyczna sędzina. Grająca i opowiadająca się po jednej ze stron,która była kłamcą!Sędzina nie zważająca na multum dowodów jakie posiadałam a biorąca pod uwagę,kto ma lepszego adwokata-nie dowody!!!Bardzo źle wspominam! Regina Phalange |
Bardzo ale to bardzo niesympatyczna sędzina. Grająca i opowiadająca się po jednej ze stron,która była kłamcą!Sędzina nie zważająca na multum dowodów jakie posiadałam a biorąca pod uwagę,kto ma lepszego adwokata-nie dowody!!!Bardzo źle wspominam! Regina Phalange |
Bardzo ale to bardzo niesympatyczna sędzina. Grająca i opowiadająca się po jednej ze stron,która była kłamcą!Sędzina nie zważająca na multum dowodów jakie posiadałam a biorąca pod uwagę,kto ma lepszego adwokata-nie dowody!!!Bardzo źle wspominam! Regina Phalange |
Piszę tę opinię jako obywatel, ale też jako uczestnik dwóch różnych postępowań, które prowadziła sędzia Marzena Gregorczyk. W jednej sprawie byłem obwinionym, w drugiej – pokrzywdzonym. Mimo tak odmiennych ról procesowych, w obu przypadkach spotkałem się z tym samym: z niezrozumieniem, zaskakującym tonem uzasadnień i – co najgorsze – z osobistym napiętnowaniem mojej osoby.
Najpierw, jako obwiniony, złożyłem wyjaśnienia w sprawie wykroczenia drogowego. Nie byłem osobą unikającą kontaktu z sądem – wręcz przeciwnie, aktywnie się broniłem. Mimo to, sędzia Gregorczyk wydała wyrok nakazowy, jakbym w ogóle nie istniał. Takie postępowanie stoi w sprzeczności z linią orzeczniczą i wyrokiem Sądu Najwyższego, który wyraźnie wskazuje, że nie można wydawać wyroku nakazowego, jeśli obwiniony złożył wyjaśnienia.
Później – już jako pokrzywdzony – liczyłem na poważniejsze podejście. Niestety, w uzasadnieniu kolejnego postanowienia sędzia nie tylko pomyliła moje imię, ale napisała wprost, że moje działania „świadczą o pewnej hipokryzji”. Trudno to nazwać inaczej niż osobistym przytykiem. Nie było tam rzeczowej analizy faktów, tylko ton moralizatorski i próba sprowadzenia mnie do roli kogoś nieszczerego czy niekonsekwentnego.
W dodatku, argumentacja w tym samym uzasadnieniu była wewnętrznie sprzeczna: raz przypisano mi domaganie się zgody współwłaścicieli, a za chwilę zarzucono, że działam bez oglądania się na innych. Tymczasem chodziło o dwie różne sprawy, dwie różne działki i dwa różne konteksty. W jednej sprawie to inny współwłaściciel blokował działania, żądając zgody wszystkich, a w drugiej – osoba trzecia naruszyła moją współwłasność, czego próbowałem dochodzić.
Dodatkowo, sąd uznał, że osoba trzecia mogła „nie wiedzieć”, że jestem współwłaścicielem, bo nie figuruję w księdze wieczystej. Nie sprawdzono jednak, że ta osoba od lat utrzymuje kontakt z innym współwłaścicielem, który blokował działania, a z którym – jak sam mówi – jest „przyjacielem”, i z którymi dyskutował o sprzedaży udziałów. Trudno uwierzyć, że naprawdę „nie wiedział”.
Po tym wszystkim mam wrażenie, że cokolwiek nie zrobiłbym jako obywatel – czy to broniąc się jako obwiniony, czy zgłaszając naruszenie jako pokrzywdzony – i tak zostanę potraktowany z góry, oceniony personalnie i bez rzetelnego wsłuchania się w mój głos. A przecież nie proszę o specjalne traktowanie – tylko o uczciwe spojrzenie i przestrzeganie zasad.
Dodam też, że po mojej skardze na wcześniejsze działania sędzi w pierwszej sprawie, została ona wezwana do złożenia wyjaśnień przez prezesa sądu. Od tego momentu ton jej orzeczeń wobec mnie uległ zmianie – niestety, nie na lepsze.
Piszę to, bo wiem, że nie jestem jedyny. Widzę, że podobne doświadczenia mają inni uczestnicy postępowań prowadzonych przez tę sędzię. Władysław Czekaj |
Piszę tę opinię jako obywatel, ale też jako uczestnik dwóch różnych postępowań, które prowadziła sędzia Marzena Gregorczyk. W jednej sprawie byłem obwinionym, w drugiej – pokrzywdzonym. Mimo tak odmiennych ról procesowych, w obu przypadkach spotkałem się z tym samym: z niezrozumieniem, zaskakującym tonem uzasadnień i – co najgorsze – z osobistym napiętnowaniem mojej osoby.
Najpierw, jako obwiniony, złożyłem wyjaśnienia w sprawie wykroczenia drogowego. Nie byłem osobą unikającą kontaktu z sądem – wręcz przeciwnie, aktywnie się broniłem. Mimo to, sędzia Gregorczyk wydała wyrok nakazowy, jakbym w ogóle nie istniał. Takie postępowanie stoi w sprzeczności z linią orzeczniczą i wyrokiem Sądu Najwyższego, który wyraźnie wskazuje, że nie można wydawać wyroku nakazowego, jeśli obwiniony złożył wyjaśnienia.
Później – już jako pokrzywdzony – liczyłem na poważniejsze podejście. Niestety, w uzasadnieniu kolejnego postanowienia sędzia nie tylko pomyliła moje imię, ale napisała wprost, że moje działania „świadczą o pewnej hipokryzji”. Trudno to nazwać inaczej niż osobistym przytykiem. Nie było tam rzeczowej analizy faktów, tylko ton moralizatorski i próba sprowadzenia mnie do roli kogoś nieszczerego czy niekonsekwentnego.
W dodatku, argumentacja w tym samym uzasadnieniu była wewnętrznie sprzeczna: raz przypisano mi domaganie się zgody współwłaścicieli, a za chwilę zarzucono, że działam bez oglądania się na innych. Tymczasem chodziło o dwie różne sprawy, dwie różne działki i dwa różne konteksty. W jednej sprawie to inny współwłaściciel blokował działania, żądając zgody wszystkich, a w drugiej – osoba trzecia naruszyła moją współwłasność, czego próbowałem dochodzić.
Dodatkowo, sąd uznał, że osoba trzecia mogła „nie wiedzieć”, że jestem współwłaścicielem, bo nie figuruję w księdze wieczystej. Nie sprawdzono jednak, że ta osoba od lat utrzymuje kontakt z innym współwłaścicielem, który blokował działania, a z którym – jak sam mówi – jest „przyjacielem”, i z którymi dyskutował o sprzedaży udziałów. Trudno uwierzyć, że naprawdę „nie wiedział”.
Po tym wszystkim mam wrażenie, że cokolwiek nie zrobiłbym jako obywatel – czy to broniąc się jako obwiniony, czy zgłaszając naruszenie jako pokrzywdzony – i tak zostanę potraktowany z góry, oceniony personalnie i bez rzetelnego wsłuchania się w mój głos. A przecież nie proszę o specjalne traktowanie – tylko o uczciwe spojrzenie i przestrzeganie zasad.
Dodam też, że po mojej skardze na wcześniejsze działania sędzi w pierwszej sprawie, została ona wezwana do złożenia wyjaśnień przez prezesa sądu. Od tego momentu ton jej orzeczeń wobec mnie uległ zmianie – niestety, nie na lepsze.
Piszę to, bo wiem, że nie jestem jedyny. Widzę, że podobne doświadczenia mają inni uczestnicy postępowań prowadzonych przez tę sędzię. Władysław Czekaj |